lirik.web.id
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

lirik lagu ddekombinacja – szum biały

Loading...

moje życie to mój prywatny nowy orlean
gitara z pudła i deski, teraz nie mam co zbierać
chociaż, jeśli krajobraz ma jakiś wpływ na twórczość
to alcatraz jest moją ulubioną miejscówką
23 skidoo 24 lata – żaden człowiek nie jest wyspą
to kim jest manhattan?
pisząc, sprawdzam swój plan dnia – czy wszystko jest?
zjedz śniadanie, idź do pracy, napisz jakiś tekst
rutyna sprawia, że czuję się jak śmieć
wciąż nie mam z kim pogadać – inni chcą tak mieć
do dziś nie istnieje nic, co mogłoby nas z tego wyrwać
nowy język – uknuty z dekonstrukcji paradygmat
kolizja własnych wyznań ze światem z zewnątrz, ogranicza nieziemsko
nasze szanse na pewność, czegokolwiek
przez co prawdopodobieństwo zmian, jest tak niskie
jak de vito mając 10 lat
niby wojtek, ale bardziej jak woyzeck franz
każdy człowiek to otchłań, chce się rzygać aż
jak mawia h-ssan sabbah – nic nie jest prawdą
wszystko jest dozwolone, a co państwo na to?
nadmiar danych prowadzący do zwykłej entropii
jest jak silnik napędowy mojej nowej teorii
przewrót słowny, spisek na miarę tristero
mam misję poniekąd, reewaluuję ścierwo
zwykły rzut monetą, daje mi więcej opcji
niż obecnie panujący, monolit kulturowy
koloryt melancholii, nawiedził mój słownik
na co dzień bezrobotny, przez 16 godzin
będę ulicami błądził – ja, robot drogowy
i robotnicy o twarzach jak ernest hemingway
chociaż z tego co wiem, widzieli w życiu znacznie mniej
próbując nadać im sens we własnej świadomości
piszę wers karmiący me poczucie wyższości
język zawiódł mnie – dał mi zawód metafizyk
a nie sprostam wymaganiom, aż tak ambitnym
efekt męskiej decyzji, jak mówią ojcowie
chociaż wtrysk dla kobiet – to zdarzenie losowe
jednowymiarowy człowiek, zginam się w pół
aby móc sobie dowieść, że mam wpływ na c-kolwiek
coś jak coltrane pod koniec, chociaż nie mogę słownie
wyrazić chaosu – język narzuca harmonię
biorąc w ręce metaforę, chcę nadać jej tragizm
jaki posiada bełkot torturowanych za nic
krew, pot i błoto – wczesny mark rothko
sceny z ery depresji, lat trzydziestych, na nowo
chcę być nieczytelny dla pierwszych lepszych
generacja sekwencji, post mort em si
przypadkowe ciągi liczb błagają o sens
o treść, która czasem przydarzy się
chcesz mieć coś na stałe? proszę, nie śmiesz mnie
darfur rocznik ’84 też “chcę to mieć”
niosę w sobie aporię – niechciany fenomen
za brudny na salony, za trudny na koncert
jeśli to jak zacząłem, determinuje koniec
to c-kolwiek nie zrobię – trafię znów na początek
moje życie to mój prywatny nowy orlean
gitara z pudła i deski, teraz nie mam co zbierać
chociaż, jeśli krajobraz ma jakiś wpływ na twórczość
to alcatraz jest moją ulubioną miejscówką
23 skidoo 24 lata – żaden człowiek nie jest wyspą
to kim jest manhattan?


Lirik lagu lainnya:

LIRIK YANG LAGI HITS MINGGU INI

Loading...