lirik lagu zero (pl) - kimchi wonton
[intro]
mam myśli gdzieś tam w górze
głowę opieram o chmurę…
mam myśli gdzieś tam w górze
głowę opieram o chmurę
bogu opowiem o nudzie
a potem wrócę…
[zwrotka 1: zero]
innym sny jak lil’ kim rosną – ej
mi makaron w kimchi, wonton – ej
nie jem mięsa, ale łosoś – ej
zerka znad talerza, spoko – zjem!
czytam blake’a, piszę dokto
call for papers, lecę z pocztą
słucham deysa z deysem – prowo!
label nie ucieknie, ochłoń
ponoć nie mam czasu na nic, znowu prześpię popołudnie
morzy mnie, co zrobić stary? pościel wciąga, to nurkuję
drugi etat robię w pracy z zapisanych zwrotek, uwierz
potem gdzieś tam trzeci, czwarty, prawdy się nie dowiesz w sumie
śpię jak dziecko, obok dziecko, mama to ma z nami ciężko raczej
kustosz extra, playground, chodź, kochanie, wkurwimy sąsiadkę
wiem, że wchodzisz w to – nagrywaj jak się znów mota z podjazdem
„kurwa, kto tak zaparkował!” – nie może wjechać gokartem
potem puszczą to w uwadze: łukasz w dzień dobry tvn
temat: „jak przespałem szansę, chociaż nakurwiałem szmatę”!
[refren: zero]
w siedem ósmych ojebałem hugo bossy z ciucha, sztruks
pekari mi perfum saczi daje, wie że mnie to chuj
żaden louie, jestem lujem, ludzie znają moje crew
nie chcesz patrzeć, jak się bawię – nie twój papier, nie twój ból
[refren: przyłu]
osiem-siedem, las kabacki, nie do wyjaśnienia bum
jeden-osiem, jeden-dziewięć, hasha, pierdolony bunt
jestem gościem, co jest pewien, tutaj nie ma piątych kół
jestem z zerem, ze mną ebert, z jednej wazy pół na pół
[zwrotka 2: przyłu]
nie jem sushi w restaurant, zrobię je sam od zera
red hot chilli… kolendra, boli łeb od kminienia
wybiłem z szeregu
ogarniam kino i wcinam wontony na biegu
z czasem wymieniłem sztruksy na welur
bo miały za dużo przebiegu – biegun
inne skary znów mam, do łukasza wbijam, no kurwa
co tam pokitrane mamy, to chuj tam
wolne ruszenie poruszy podwórka (yeah)
muszę do studia, pora porealizować swój plan
która godzina, siedzę jak mumia
wstaję o 6, był plan do południa
potem pierdolone face-to-face z reality
to nie show, a ja to kiepski showman – kasztany
takie flow poniesie mnie prosto do warszawy
szukam klamek w tym przydziale bez jebanych drzwi
życie łatwe nie jest, szczekają wokoło
byłoby, ale mu utrudniamy co noc
mówią mi bier flotę, ja jestem za skokiem
rozbijamy bank, kominiarki w next dropie
pe er zet
[refren przyłu]
osiem-siedem, las kabacki, nie do wyjaśnienia bum
jeden-osiem, jeden-dziewięć, hasha, pierdolony bunt
jestem gościem, co jest pewien, tutaj nie ma piątych kół
jestem z zerem, ze mną ebert, z jednej wazy pół na pół
[refren zero]
w siedem ósmych ojebałem hugo bossy z ciucha, sztruks
pekari mi perfum saczi daje, wie że mnie to chuj
żaden louie, jestem lujem, ludzie znają moje crew
nie chcesz patrzeć, jak się bawię – nie twój papier, nie twój ból
[tekst i adnotacje na rap g*nius polska]
Lirik lagu lainnya:
- lirik lagu freeze corleone - jpma
- lirik lagu strange her - thin and reckless
- lirik lagu mc titou - rhino
- lirik lagu earth crisis - devoted to death
- lirik lagu alejandro sanz - tu letra podre acariciar
- lirik lagu fraser a. gorman - skyscraper skyline blues
- lirik lagu bo sundström - en lyckad dag
- lirik lagu spider zed - mes ex, pt.3
- lirik lagu gose - 16 eskailera
- lirik lagu looptroop rockers - fly away