lirik lagu szad akrobata - atom
[produkcja: szur]
[zwrotka 1]
siema, bakterie z kulki young-dong w dupie boga
szad człowiek duch… beduin z bombą w tłumie pogan
no to czas na pokaz ogni! odpal wrotki jovanotti!
olać środki! pora sprzątać… poznaj we mnie johna gotti
dobra pionki, pod nagrobki! to przeliczanie zwłok na worki
właśnie stawiam ponad kropki #michał anioł buonarrotti
przy czystkach styks tryska… miażdżyca. ty przyznaj!
gdy pizgam rym z pyska #kaplica sykstyńska
charon płynie do minosa, z moich sklepień i lamperii…
anonimie, w twoich oczach, jest daniele ricciarelli
tym co mówią – to nie pora… nie wyłowią zwłok z jeziora
płynie impuls po sensorach… czas, bym znów kogoś przeorał
bez bejsbola! przy mnie nawet, bez przekonań jest hessbollah
prędzej skonam, niż przestanę psuć im krew #ebola…
łap list… akrobata #wąglik… z dnia na dzień, czuję się młodszy!
kocham brzmienie słowa konflikt… no popatrz, no jakbym odżył!
bez pokory, cierpliwości i szacunku do historii?!
ssać mongoły, bez litości i szacunku, po ping-pongi
dostaniecie swoje stołki, wyciągi i polidzwonki… pionki
mc’s to cyborgi, popakujemy was w worki
wita brudne brzmienie życia, a nie pianie, czy keabordy…
aport pudle w cień księżyca… możecie spijać mi z torby
może to wam uprzytomni horyzonty, a klasyka coś przypomni
jak foty z bomby… wy bilbordy moczymordy!
czujesz drogi perfum? mówią że nim pachną…
czuje osiedlowy carefour, od tych eunuchów, popierdół
pełen bajer jak bayerfull, do tych marnych dziewuch na bekstejdżu
rapgra to dla nich facebook i fanbejs elfów, czy smerfów
obserwuj, co robię ścierwu w łańcuchu z ich złotych zębów…
na dachu, za nogi, łbem w dół… nim spadnie różowy grejpfrut
chcieli rąk, jest las w górze… szczyle wiszą jak półtusze…
gdy odpuszczę raz współczucie, w lot tu zbiorą na swój wózek
człowiek, co jest stawonogiem, gdy sufit robi za podłogę
ukończyłem patologię tu – nie zostanie ślad po tobie!
wersy łamią obręcz barku demolują twarz o łokieć
wpierdalam się w płuca, w gardło, na wątrobę #zawodowiec
oby skończyło się tak yo, że ktoś włączy to światło
bo powiedzą w cbradio, że masz spotkanie z psychiatrą…
szwadron, znowu wysłał mnie w samotny patrol…
nagłą śmiercią giną ci, którzy się natną!
sp-cery po terytorium moim – aligator smakosz…
kończą się polowaniem, jak na żółwie na galapagos – pa boys!
pomimo, że to nie lacoste, biorę ich na tors #kratos
do tego mam coś, czego brak tym kastratom… mam dość!
płatny najemnik. mały, ale dzik, nie anemik
znam tu każdy krawężnik. daj ten bit, pod pamiętnik!
prawie nikt, nie wrócił jak w prawdę wnikł… wstaję świt…
łamie szyfr, nie jadę w kit. zamknę im ostatnie drzwi
salonowce walą stolcem, narko zjedz i alko rozlej
za bardzo im sprało czosnek, to noszenie szmat po siostrze
to moja podróż na lodowce, za tym co nie łatwo dostrzec
stałem się w tym nałogowcem… rap to gardło, ja to ostrze
wstaje tu to samo słońce, ale jest jak ciało obce
a te liryki miażdżą kościec, aż zgadza się siano w szopce!
witam u mnie, tu gdzie iq, nie idzie w parze ze wzrostem #grozne…
szad – incydent stąd, nie z roswell!
chłopcze, daj mi skalpel! mówią i mnie outsider, jak alien
nie widzisz mnie, ale czujesz… spal fajkę… mam frajdę
kiedy trafiam cię jak jajkiem punchlinem… siadł na łbie!
jak fajnie – wack z karpiem… gdy rapmarket ma bankiet… ty…
alkaide masz, robimy nalot na knajpę… szad snajper
pozamieniam te kawiarnie na garbarnie #mc giver…
uwinę się przed fajrantem… spiderman z majkiem…
bas… werbel… hi-hat… sprawdź, gdzie jest szmal, ej!
ja werbalnie tnę gardziel… długopisem dłubię w gałce…
na przetarcie… łamię palce… głaszczę tarczę na frezarce…
jadę walcem na tę farsę… serwować im faję w żarcie…
pancerfaustem… w twarz bękarcie… gardzę fałszem… after bajzel
ty to colgate?! nie! to cornflakes! nie! to always!
jednooki królu ślepców, opryskasz mnie swoją krwią #blade
wpadniesz w kompleks, panie frontman… trzymaj longplay
dałem wiele tej muzyce… wiele wziąłem od niej #broadway
wygłodniałe młode wilki, z telepawką od delirki…
niech wasze czerwone krwinki, niosą wenę z mefedrynki…
pop świeżynki, tłocz w empiki… problem – styl bi… trochę twinky…
proponuję w podręczniki i pot w ręczniki, nie pojedynki!
ty, boss treblinki, mordę przymknij! kroję imbir nożem z indii…
dobre, młode – to są świnki. okrągłe cycki, zdrowe szynki…
lubią drogie kosmetyki, szpilki i czerwone szminki
koperkowe cyrki, et. z ciebie zrobią sobie twinpeaks…
cieszy mnie, że gry i filmy, są przed tobą bez tajemnic
ale muszę cie zapewnić, że zdziwi cię bezmiar przecznic…
było lepiej kończyć cambridge. rymy nie są, by upiększyć
piękny język! rymy są, żeby upuścić krew z twych tętnic
dla nas jesteś niemą rybą. nie zaprzeczysz wielorybom
nie pierdol już wbrew logikom. wychowywał cię monitor
nie poligon… gdzie z motyką? trzecioligowo ten wykon…
po twojemu egzotyko, po mojemu rękoczyn, o!
na ich włosach słona rosa… wąsach… kokaina z nosa…
opozycja ściska kloca, w wielmożnych głębinach krocza
nawija ten typ jak kosa! podkurwiony tyranozaur!
styl mam w oczach. życia proza… niech was chroni witka boska!
jak wyjmiecie nosy z mąki i skończą was kroić ziomki
popatrzy wam w oczy zombie i zaczniecie moczyć gacie…
nowi gracze, połykacie na rap pam paraolimpiadzie!
patrz mi tutaj w oczy pizdo, jak ci kurwa, w oczy patrzę!
to chuj nie rap. umówmy się… to dźwignia żywego marketingu
a ty, to raper synku? widzę to – target gimbus! a ty, to facet synku?
chwile… to pasek stringów? ile to wazelin już? stworzyłeś mapę tyłków?
a kiedy patrzysz w l-stro, co mówisz? ale świntuch?
odlschool, newschool, ty… woskuj! dziób stul i
wnioskuj u stóp, kto ci robi rozkurw w mózgu
ja to posprzątam na cito… ja to, gość od ran #frank zito
nie że będziesz inwalidą… denat będziesz. masz za friko
jaki progres!? sprawdź binokle i opuść podest na miotle
ty sofokles, dla wielu tu progres to chleb… ogień w kotle…
a nie kurwa twoje n0ble! k-mpli poklep, dmuchnij po flet…
legendarne druty z lochness gniotę was jak w bubleboble
prawda umysłowych miernot, głosi że gram rap o niczym…
aha! tu w gębowy pęto, w oczy flegma zazdrośnicy…
z czar goryczy mażą wpisy choć dają krzyżyk i mają fizyk…
bo mają kryzys, swych ambicji. kiedyś mieli też pozycji
ale weszli na olisy, dziś się błaźnią dla korzyści
bo widok jest malowniczy, jak w stolicy zakotwiczyć…
politycy w snach z prowincji… gałąź skrzypi, w drzwiach oficyn
wydawniczych, jak w kostnicy! przed kolejka jak rząd zniczy…
dzieci sieci… weź tych specy! pewnych rzeczy, nie wyleczysz!
pierwsi lepsi… bez inwencji, bez finezji. leci sprzeciw
rezydenci kiepskich skeczy… przebłysk wiedzy… wielcy mędrcy
śmiech szydercy… język węży… aferzyści z między wierszy
jedni maja swój kurwibal… inni mają tu survival…
a ja urywam dupy wam, tnąc te struny, jak tulipan
rozkwitłem znów #yakushima. zabierz stąd tę ich współczesność!
i ten cały gaz putina… szad #zabytek list unesco
mówił duch rapu! na chuj robisz ruch łaku?!
manekinie fullcapów, nawet w zimie w durszlaku?
wolę raczej wór stuffu – buh buh, baku baku, sztach mach!
mój ruch… z braku laku wack w pach!
[refren]
w około toxicland! a ja śnię polski sen!
rozmiar boss xl! chcą mieć mój sos i fejm!
i żebym rozbił łeb! rapbiznes #polski sejm!
nim zbudzą mnie… i love this game!!!
[tekst i adnotacje na rap g*nius polska]
Lirik lagu lainnya:
- lirik lagu nate - salice piangente
- lirik lagu panko - nadie igual
- lirik lagu golden vessel - tell the-girl
- lirik lagu cortéz - feel
- lirik lagu k.a.a.n. - consistency
- lirik lagu lil $hawn (of pbg) - ebk
- lirik lagu josh groban - what i did for love (from "a chorus line")
- lirik lagu yungdeadhead - hell yeah
- lirik lagu tommy omeany - las noches son mas frias
- lirik lagu maknightxcon - phenomenal